poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział pierwszy


     Siedziałam w pokoju czytając książkę "Szkoła dla blondynek" Kieran Scott. Wczuwałam się w role głównej bohaterki, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Do pokoju weszła moja siostra.
- Ty to widziałaś ? - spytała.
- Ale co ? - zaznaczyłam w książce stronę na której skończyłam i wlepiłam wzrok w Patrycję.
- No Łukasza ! Mega ciacho się z niego zrobiło ! - mówiła.
- Yhm... - jęknęłam i zaczęłam spoglądać na moje paznokcie, które były pomalowane czarnym, lśniącym lakierem.
- A ty znowu te swoje humorki... Weź wyluzuj, zawołaj go do swojego pokoju, pogadajcie... Musicie odnowić znajomość - mówiła dziewczyna.
- To nie takie łatwe, jak ci się wydaje, wiesz ? - odparłam.
- Owszem jest...
- Może dla ciebie, bo jesteś taka rozrywkowa, niczego się nie wstydzisz... Dla ciebie wszystko jest łatwe... Ale nie wie czy zauważyłaś, ja jestem inna. Nie jestem tobą - powiedziałam.
- Ale czasami powinnaś przestać być sobą i myśleć nad tym, że jak nie zrobisz czegoś teraz, to potem może być za późno - popatrzyła mi głęboko w oczy, po czym wyszła z mojego pokoju. Siedziałam chwilę bez ruchu. Po chwili jednak wzięłam książkę do rąk i starałam się przeczytać choć jedną stronę, lecz myśli chodzące po mojej głowie mi na to nie pozwalały.
- "Potem może być za późno" - zacytowałam słowa mojej siostry. Jak zawsze nie wiedziałam co o tym myśleć.

     Przez 3 godziny siedziałam w swoim pokoju. Napisałam długi rozdział na bloga słuchając piosenki Gotye ft. Kimbra - Somebody that I used to know... Przez ten czas przemyślałam sobie wszystko. Uznałam, że jeśli Łukasz będzie chciał pogadać, wyjaśnić sobie wszystko to spoko, ale sama nie zacznę tego tematu...

     Siedziałam na parapecie patrząc na dom na przeciwko, gdzie wprowadzali się nowi sąsiedzi. W końcu ktoś kupił ten dom, bo zawsze jak tam patrzyłam, widziałam tylko pustkę... W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Zeszłam z parapety biorąc do ręki telefon, który leżał na łóżku. Dzwonił Kamil. Zdziwiłam się.
- Hhhej - powiedział.
- A no cześć dupku - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Heh, lubię jak tak do mnie mówisz - poczułam ciepło w jego głosie.
- Ahhh, wiem - zaśmiałam się.
- Co dzisiaj robisz ? - zapytał.
- Zależy o której porze dnia.
- No wieczorem na przykład.
- Hm... A co chcesz na skajpaju pogadać ? - zapytałam.
- Nie, chciałem się spotkać - oznajmił.
- Do Warszawy to ja nie jadę - uśmiechnęłam się.
- Ale ja...No bo... Wiesz, że moi rodzice lubią się przeprowadzać... A mi bardzo na tobie zale... Bardzo cię polubiłem i dlatego dałem im pomysł, abyśmy przeprowadzili się do spokojnego miasteczka. I tak się złożyło, że się zgodzili i teraz mieszkam w tym samym mieście co ty - powiedział, a moje serce zaczęło bić co raz mocniej i szybciej.
- Weź nie żartuj - wyjąkałam.
- Nie żartuję... To jak z tym spotkaniem ? - spytał chłopak.
- No ok... - jęknęłam zamrożona i zdziwiona.
- To przyjdziesz po mnie na ulicę Wschodnią ? Bo nie znam jeszcze dobrze okolic - mówił.
- Weź chuju nie mów nawet, że mieszkasz na Wschodniej - wow... Powiedziałam do niego "chuju"... Dobry początek.
- No tak, a co ?
- No bo kurwa ja też na Wschodniej mieszkam.
- Ale fajnie
- Yhym... A który numer domu ? - zapytałam.
- 69 - powiedział. Po pierwsze ten numer mi się skojarzył wiadomo z czym, a po drugie :
- Że co ?! Czyli chuju właśnie patrze jak się wprowadzasz, wiesz ?! - krzyknęłam. Rozłączyłam się i zbiegłam na dół. Założyłam buty i pobiegłam pod dom nowych sąsiadów. Koło samochodu stał chłopak patrzący w telefon.
- Ja pierdole... Chuju... Co ty tu robisz ?! - mówiłam. Chłopak odwrócił się do mnie przodem.
- Wow. Na żywo jesteś ładniejsza niż na zdjęciach - patrzył mi głęboko w oczy. Jego były brązowe. Cudowne.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
- I miło, że tak bardzo ucieszyłaś się na mój widok - oburzył się lekko.
- Ojjj no weź... To dla mnie szok - zaśmiałam się.
- Wybaczam - przytulił mnie... OMG. Tego tak cholernie pragnęłam i to od dłuższego czasu.
- Karolina ! Twój tata cię woła - usłyszałam głos Łukasza. Odwróciłam się i spojrzałam na niego... Potem znów popatrzyłam na Kamila.
- Przepraszam, muszę iść. Napiszę ci sms, o której mogę się spotkać. Pa - dałam mu buziaka w policzek i przechodząc przez ulicę doszłam do swojego domu. Ściągnęłam buty i pognałam do salonu.
- Co chciałeś, tato ? - zapytałam.
- Eee... Nic ?
- To po co mnie woł... - popatrzyłam na Łukasza. Miał na twarzy uśmieszek.
- Asshole - zwróciłam się do "Ł" gdy obok niego przechodziłam.
- Wow. Wieśniara umie powiedzieć jedno słowo po angielsku - powiedział na głos.
- Wow. Brytyjska ciota umie kilka słów po polsku. Cóż za nowość - zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju... Jak widzę Łukasz nie ma zamiaru się ze mną pogodzić... Trudno. MAM TO GDZIEŚ !

     Był już wieczór. A dokładniej 18. Z Kamilem miałam spotkać się w pół do siódmej.
- Weź nie gadaj... Jakie to słodkie - powiedziała Roksana przez telefon, gdy opowiedziałam jej, że Kamil mieszka na przeciwko mnie.
- No wiem ! - zaśmiałam się i na moim ciele pojawiły się ciarki szczęścia.
- Ehhh. Szkoda, że on nie wie nic o tym co do niego czujesz... Myślę, że byłaby ogromna szansa, żebyście byli razem - mówiła dziewczyna.
- Nie wiem czy jest jakaś szansa... On nie chce się do nikogo przywiązywać, przecież mówiłam ci jacy są jego rodzice - oznajmiłam.
- Dobra, ty już lepiej nie gadaj, tylko się zbieraj, zaraz po ciebie przyjdzie. Wystrój się ! - po jej słowach się uśmiechnęłam.
- Haha. Dobra, dobra... Pa kochanie - powiedziałam i się rozłączyłam. Zaczęłam się zbierać. Ubrałam na siebie czarne rurki, do tego dobrałam białą bluzkę z czerwonym serduszkiem. Do tego na nogi nałożyłam czarne szpilki, które dodawały mi trochę wzrostu, ponieważ byłam dużo, dużo niższa od Kamila. On miał 1,88cm, a ja 1,69cm. No ale nie będę ukrywać... Lubię chłopaków dużo wyższych ode mnie.

     Siedziałam w salonie już gotowa. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi wstałam jak najszybciej mogłam, żeby nikt inny nie otworzył drzwi.
- O hej - uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam Kamila.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz - odwzajemnił uśmiech.
- Mamoooo, tatoooo... Wychodzę ! - krzyknęłam głośno. Nikt nie odpowiedział.
     Gdy zamknęłam drzwi powiedziałam :
- Sam widzisz, mają mnie gdzieś... - odparłam.
- Ajj tam... Pewnie byli czymś zajęci - odpowiedział.
- Taa. Pozycją 69 - wyśmiałam ich.
- No widzisz, dlatego ci nie odpowiedzieli - zaśmialiśmy się.
- Hm... To gdzie idziemy ? - zapytałam.
- A gdzie chcesz ? Bo wiesz... Nie znam tu okolicy - odparł.
- Ahaa, no tak. Soł... Daj jakąś propozycję, a ja ci powiem czy jest tu coś takiego - popatrzyłam na chłopaka.
- Em... Wesołe miasteczko ?
- Haha. Next.
- Zoo ?
- Hahahaha. Nie...
- Plaża jakaś ?
- Hm... Tu akurat trafiłeś - uśmiechnęłam się.
- No to prowadź - chwycił mnie za rękę. Lekko się speszyłam i spojrzałam na nasze złączone dłonie, a potem popatrzyłam na chłopaka. Przygryzłam wargę.
- No co ? Nie chcę się zgubić - powiedział z uśmiechem...
- No to idziemy - oznajmiłam. Szliśmy spacerkiem trzymając się za ręce. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim o czym nie rozmawialiśmy przez internet.
     Po nie całych trzydziestu minutach dotarliśmy do celu.
- Wow. Piękne miejsce - powiedział chłopak. Weszłam szpilkami do piasku, lecz po chwili oboje postanowiliśmy ściągnąc buty.

     Spacerowaliśmy po plaży przy świetle księżyca. Było tak cholernie romantycznie... Roksana miała rację. Szkoda, że on nie wie co do niego czuję. Ale jeśli on nie czuje do mnie nic ? Pewnie mnie odrzuci i nasza znajomość się skończy.
     Usiedliśmy na piasku. Patrzyliśmy na odbijający się w wodzie księżyc.
- Ahhh... Jak miło mieć cię przy sobie - popatrzyliśmy na siebie.
- Tak, ciebie też - uśmiechnęłam się. Mój wzrok przyciągały jego usta. Zauważyłam, że on na moje też patrzył... Nie mogłam pozostawić tego tak o... Postanowiłam zrobić pierwszy krok. Powoli zaczęłam zbliżać swoje usta do jego. Przymknęłam swoje oczy. Gdy było już tak blisko, on się odezwał...
- Przepraszam... Nie mogę - powiedział. Pierwszy raz spotkałam się z przypadkiem chłopaka, który nie chciał się pocałować.
     Lekko speszona parzyłam na Kamila.
- Karolina, przecież wiesz jak jest z moimi rodzicami... Cholernie mi się podobasz, bardzo mi na tobie zależy, ale nie chcę cię skrzywdzić tym, gdy znowu wyjadę... - mówił. Nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Wiesz co... Mogłes w ogóle nie przeprowadzać się na przeciwko mnie, mogłes dać rodzicą inny pomysł na zamieszkanie, a nie robić mi nadzieję... Jesteś zwykłym, kolejnym dupkiem - wstałam z piasku, otrzepałam się z niego i pośpiesznym krokiem wyruszyłam do wyjścia z plaży.
- Karolina ! Karolina, czekaj ! - chłopak do mnie podbiegł. Mocno chwycił moją rękę, że aż w myśli syknęłam z bólu. Nie chciałam na niego patrzeć, lecz on przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Bardzo chciałem to zrobić, lecz widzisz... Teraz nie mogę żyć bez twoich ust i tego najbardziej się obawiałem - gdy mówił te słowa trzymał mój podbródek.
- Wiesz co... Nie lubię kłamstw... Nie chciałes mnie całować, mogłes tego nie robić... Nie chcę niczego na siłę. Pragnę tylko, żebyś nie robił mi nadziei - odparłam.
- Miło, że tak o mnie myślisz... Ale mylisz się. Nie jestem taki.
- Nie wiem. Bo kompletnie cię nie znam - odparłam i poszłam przed siebie. Nie odwracałam się ani na chwilę. Chciałam pokazać, że jest mi obojętny, ale tak wcale nie było.

     Dotarłam do swojego pokoju. Rzuciłam buty gdzieś w kąt i położyłam się na łóżku. Zaczęłam po cichu śpiewać sobie piosenkę Ady Szulc - Big Love. Od niedawna była ona jedną z moim ulubionych piosenek...
"miłość leczy tylko śmierć" coś w tym jest.



***

Hejooo...
Kilka godzin temu skończyłam pisać rozdział, ale dopiero teraz go dodaje...
Jejuuu. Wszystko mnie wkurza...Mam już dosyć ; //
Whatever...
Poprawcie mi humor i komentujcie :D
Pozdrawiam, Carolciaaakkk


3 komentarze:

  1. Mała pisz no dalej ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  2. tak jest, pisz dalej koniecznie! już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz, chętnie poczytam mordko ;)

    OdpowiedzUsuń